|
Posted: Thu 11:13, 17 Apr 2008 Post subject: |
|
|
Kilkumetrowe płomienie nad stacją w Ustroniu
Marcin Czyżewski
2008-04-16
Mieszkańcy Ustronia przeżyli w środę chwile grozy. Ze zbiornika na stacji paliw przy ruchliwej dwupasmówce wyciekł i eksplodował gaz. Nikt nie zginął, ale młody mężczyzna został poparzony, spłonęły trzy samochody. Szczęśliwie strażacy nie dopuścili do wybuchu zbiorników z gazem.
Na stacji Orlenu przy ul. Katowickiej ok. godz. 10 pojawił się pracownik firmy serwisowej. - Miał sprawdzić zawory bezpieczeństwa w zbiornikach z gazem, z których tankują samochody. To rutynowa kontrola, którą trzeba systematycznie przeprowadzać - tłumaczy Halina Kowalczyk, szefowa stacji.
Według relacji świadków i strażaków sprawy potoczyły się od tej chwili błyskawicznie. Serwisant odkręcił zawór bezpieczeństwa w jednym z dwóch znajdujących się obok siebie zbiorników. Z niewiadomych przyczyn drugi zawór, który powinien uniemożliwić wypływ gazu ze zbiornika, nie zadziałał.
- Gaz intensywnie ulatniał się przez blisko dwie minuty. Potem doszło do jego zapłonu i wybuchu - tłumaczy młodszy brygadier Krzysztof Zaczek, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Cieszynie.
Gdy gaz zaczął się ulatniać, 30-letni serwisant próbował ratować sytuację. Dlatego w momencie eksplozji był najbliżej zbiorników i jako jedyny odniósł obrażenia. Z poparzeniami głowy i pleców został przewieziony do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Poza nim nikt nie ucierpiał, nikt też na szczęście nie tankował wtedy na stacji. Wybuch był jednak tak duży, że słyszano go w całej okolicy, a płomienie sięgnęły pięciu aut stojących na terenie stacji. Trzy z nich całkowicie spłonęły, zostały z nich tylko osmalone skorupy.
Bogusław Gawlas, pracownik myjni samochodowej, która znajduje się tuż obok zbiorników, w feralnym momencie znajdował się w środku. - W pewnym momencie usłyszałem świst. Potem był tylko huk i poczułem mocny gorący podmuch, z którym wyleciałem na zewnątrz. To wszystko trwało moment. Cieszę się, że nic mi się nie stało - mówił pan Bogusław. W płomieniach ucierpiał za to jego samochód, którym po godzinach dorabiał jako taksówkarz. Z opalonej karoserii lakier odchodzi całymi płatami.
Strażacy podkreślali, że szczęśliwie eksplodował tylko gaz, który ulotnił się ze zbiorników. Gdyby one wybuchły, a znajdowało się w nich ok. 9 tys. litrów gazu, skutki byłyby niewyobrażalne.
Po wybuchu niebezpieczeństwo nie minęło, ponieważ w zbiornikach wciąż był gaz, a ulatniając się z nich, płonął ogromnym, kilkumetrowym płomieniem. Strażacy bez przerwy schładzali zbiorniki, by zminimalizować ryzyko wybuchu. Jakby tego było mało, okazało się, że w jednym ze spalonych aut są butle z acetylenem, które również mogą eksplodować, dlatego strażacy musieli je schłodzić i przenieść.
Po dwóch godzinach płomień zgasł, gaz wciąż jednak się ulatniał. Strażacy zraszali więc teren, aby rozproszyć gazową chmurę. Gdy ciśnienie w rozszczelnionym zbiorniku spadło, udało się go zaczopować. Wieczorem na miejscu miała się zjawić cysterna, do której reszta gazu zostanie przepompowana.
W akcji brało udział łącznie 40 zastępów strażaków z powiatu cieszyńskiego, Bielska-Białej, Jastrzębia Zdroju, Pszczyny i Katowic. Do późnego popołudnia zamknięta była ruchliwa dwupasmówka z Wisły do Katowic, przy której znajduje się stacja. Policja wytyczyła objazdy. - Pracuję w straży od 25 lat, ale takiego pożaru jeszcze nie widziałem - przyznaje Zaczek.
Źródło: Gazeta Wyborcza Bielsko-Biała
|
|